
- Stalowa linka na torze mistrza. Błażusiak cudem uniknął śmierci, ale nie obyło się bez poważnych ran.
Z Hiszpanii, a dokładniej z Katalonii, napłynęły do nas niepokojące informacje. Podczas treningu na jednym z katalońskich torów doszło do wypadku, który mógł zakończyć się tragedią.
Tadeusz „Taddy” Błażusiak, mistrz enduro i ikoną Superenduro, został ciężko ranny po tym, jak nieznani sprawcy rozciągnęli stalową linkę na trasie przejazdu. Zawodnik, przygotowujący się do mistrzostw świata na elektrycznym motocyklu, otarł się o śmierć, a tylko dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności udało mu się uniknąć najgorszego. Posiadamy potwierdzone informacje od managera Tadka, jego brata: Wojtka Błażusiaka.
Tragiczny wypadek na trasie treningowej – stalowa linka jak gilotyna
Do zdarzenia doszło podczas rutynowego treningu Błażusiaka na trasie treningowej, która z założenia powinna być bezpieczna. Stalowa linka została zamontowana na zakręcie toru przejazdu, stąd tym ciężej było ją dostrzec. Taddy wjechał prosto w nią, z pełną prędkością. Początkowo otrzymaliśmy informację, że do zdarzenia doszło na torze treningowym. Z posta na FB Tadka wynika, że do zdarzenia doszło na trasie dojazdowej. Tak czy inaczej – taka sytuacja nigdy nie powinna mieć miejsca.
Linka początkowo zaplotła się w jego ubranie, a następnie podwinęła w górę. Dzięki kaskowi część siły uderzenia została zamortyzowana, jednak nie udało się uniknąć poważnych obrażeń – stalowa linka przecięła skórę na twarzy zawodnika na wysokości gogli, uszkadzając głęboko nos i policzek.
Na szczęście, jak potwierdza jego brat i manager, Wojtek Błażusiak, Taddy ma ogromne szczęście, że linka nie trafiła go pod innym kątem. „Gdyby głowa była inaczej ułożona, mogłoby się to skończyć tragicznie” – mówi Wojtek.
Linka stalowa, działa jak gilotyna, co może być śmiertelnie niebezpieczne dla motocyklisty jadącego z dużą prędkością.
Obejrzyj:
Informacje z pierwszej ręki, od managera Błażusiaka.
Głęboka rana i konieczność interwencji medycznej
Twarz Taddy’ego została poważnie uszkodzona – rana jest na tyle głęboka, że konieczne było założenie kilkudziesięciu szwów. Obecnie jego życiu nie zagraża niebezpieczeństwo, jednak stan zdrowia pozostaje kluczowy dla jego dalszych planów startowych. Lekarze oceniają, że powrót do pełnej sprawności może zająć kilka tygodni. Tym samym decyzja o udziale Tadeusza w grudniowej eliminacji mistrzostw świata Superenduro w Gliwicach będzie zależna od tempa gojenia się ran.
Problemy z linkami – zagrożenie dla motocyklistów na całym świecie
Wypadek Błażusiaka zwraca uwagę na rosnący problem związany z rozciąganiem stalowych linek na torach i szlakach, które są często wykorzystywane przez motocyklistów. To problem, który występuje nie tylko w Polsce – podobne incydenty zdarzają się na całym świecie, w tym również w Hiszpanii, kraju o ogromnych tradycjach motocyklowych.
Jak pokazuje ostatnie zdarzenie, linki mogą pojawić się także na oficjalnych torach, przygotowanych do regularnych treningów, jak miało to miejsce w przypadku Tadeusza.
Stalowe linki to potencjalne „pułapki śmierci”, które – rozciągnięte na trasach przejazdów – mogą prowadzić do poważnych, a nawet śmiertelnych wypadków. Dla zawodników takich jak Taddy Błażusiak, którzy rozwijają wysokie prędkości i potrzebują pełnego skupienia na trasie, nagłe napotkanie takiej przeszkody to prawdziwe zagrożenie życia.
Szansa na powrót do zdrowia
Choć życiu Tadeusza nie zagraża niebezpieczeństwo, to pytanie o jego udział w grudniowej eliminacji mistrzostw pozostaje otwarte. Powrót do formy będzie wymagał czasu, a lekarze nadal nie wiedzą, jak szybko zagoją się głębokie rany na twarzy. W najbliższych tygodniach jego stan zdrowia będzie monitorowany, aby ocenić możliwość powrotu na tor.
Refleksje po wypadku
Ten incydent to przestroga dla organizatorów i zarządców obiektów treningowych na całym świecie. Kwestia bezpieczeństwa torów wymaga wzmożonej uwagi, a incydenty takie jak ten w Katalonii powinny stać się impulsem do podjęcia działań zapobiegających podobnym sytuacjom w przyszłości.
Tadeusz Błażusiak, legenda polskiego enduro, może mówić o ogromnym szczęściu. Jego powrót na tor zależy od tego, jak szybko organizm poradzi sobie z obrażeniami. Miejmy nadzieję, że zobaczymy go już w grudniu na eliminacjach w Gliwicach – i że podobne sytuacje już się nie powtórzą.